Mówić, czy nie mówić?
facebook.pl/jezdze
Wyobraź sobie taką zwykłą, codzienną sytuację - idziesz do szkoły, pracy, albo czekasz na przystanku na autobus czy tramwaj. Dzień, jak każdy inny - czytasz książkę, słuchasz muzyki, albo po prostu jesteś w świecie własnych myśli i nie dociera do ciebie zgiełk miasta. Do czasu... bowiem po chwili, z mniej lub bardziej istotnych rozważań nad sensem życia, czy też listą zakupów na obiad (nieważne - twój świat - twoje myśli, możesz więc kontemplować nad czym ci się żywnie podoba), wyrywa cię pytanie "Ilu partnerów (ile partnerek) miałaś (miałeś) do tej pory?"... Zaczynasz się zastanawiać czy ci się najzwyczajniej w świecie nie przesłyszało. Twoje zdumienie osiąga niespotykany dotąd poziom. Masz ochotę przetrzeć oczy (i uczy!), bo to ci się chyba śni. Jednak to nie żadne złudzenie -przed Tobą stoi miła, elegancka pani w średnim wieku (możesz przysiąc, że pojawiła się znikąd), której wyraz twarzy zdradza, że zniecierpliwiona czeka na odpowiedź...
Wyobraź sobie taką zwykłą, codzienną sytuację - idziesz do szkoły, pracy, albo czekasz na przystanku na autobus czy tramwaj. Dzień, jak każdy inny - czytasz książkę, słuchasz muzyki, albo po prostu jesteś w świecie własnych myśli i nie dociera do ciebie zgiełk miasta. Do czasu... bowiem po chwili, z mniej lub bardziej istotnych rozważań nad sensem życia, czy też listą zakupów na obiad (nieważne - twój świat - twoje myśli, możesz więc kontemplować nad czym ci się żywnie podoba), wyrywa cię pytanie "Ilu partnerów (ile partnerek) miałaś (miałeś) do tej pory?"... Zaczynasz się zastanawiać czy ci się najzwyczajniej w świecie nie przesłyszało. Twoje zdumienie osiąga niespotykany dotąd poziom. Masz ochotę przetrzeć oczy (i uczy!), bo to ci się chyba śni. Jednak to nie żadne złudzenie -przed Tobą stoi miła, elegancka pani w średnim wieku (możesz przysiąc, że pojawiła się znikąd), której wyraz twarzy zdradza, że zniecierpliwiona czeka na odpowiedź...
Podejrzewam, że nigdy nie
zdarzyła się tobie taka sytuacja (mi zresztą też nie, ale mnie pytają o coś innego,
o czym za chwilę). W końcu ilość partnerów, jak i stan zdrowia, poglądy, czy
doświadczenia, które cię ukształtowały to twoja i tylko twoja sprawa. Owszem,
zdarza ci się o tym rozmawiać, ale to ty wybierasz czas rozmowy, jej miejsce i
przede wszystkim swojego rozmówcę.
Ilość partnerów, jak i stan
zdrowia to każdego indywidualna, osobista sprawa - z tym stwierdzeniem zgodzi
się każdy. Jeżeli jednak odniosę je do osób z widoczną niepełnosprawnością
(tak, jak ja poruszających się na wózku), sprawa się nieco komplikuje. I, o ile
raczej pytanie o partnera nie pada (bo przecież jak to tak - jeździ na wózku i
ma chłopaka, męża, dziecko? Nie to niemożliwe, abstrakcja, apokalipsa wręcz!),
o tyle dlaczego nie umilić sobie oczekiwania na autobus i nie podbić z pytaniem
"dlaczego jeździsz na wózku?". Od lat zastanawiam się nad tym
fenomenem - nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego średnio raz na dwa
tygodnie pada ono w moim kierunku.
Zadają je ludzie w różnym wielu i przeróżnych sytuacjach. Łączy je tylko jedno
- wszyscy są dla mnie całkowicie obcy i widzę ich po raz pierwszy w życiu.
Co sprawia, że w ludzkich głowach
pojawia się ten przebłysk - a podejdę, zapytam? Nie wiem, czy nagle odkrywają w
sobie potencjał do zdobywania informacji, którego nie powstydziłby się
pracownik najbardziej znanego biura detektywistycznego w Polsce..., czy to
zwykłe wścibstwo, a może litość?
Jaki nie byłby tego powód, nie
muszę i nigdy nie udzielam odpowiedzi na to pytanie (poza standardowym
"Jeżdżę, bo lubię!" oczywiście). Dlaczego? Przyczyn jest kilka - nie
lubię, gdy ktoś jest wścibski (a tak właśnie postrzegam osoby kierujące do mnie
to pytanie). Jeżeli natomiast ktoś zadaje je z litości, czy współczucia -to tym
bardziej nie odpowiadam, bo absolutnie ani jednego, ani drugiego nie
potrzebuję. Myślę, że znaleźliby się ludzie, którzy chcieliby mieć takie życie
jak ja - i być, tak jak ja po prostu szczęśliwi.
Powodów tego zachowania dopatruję
się też z innej strony - w mówieniu o niepełnosprawności w mediach. Pokażcie mi
wywiad, z człowiekiem na wózku, w którym nie ma rozmowy o tym dlaczego jeździ.
Pamiętam jak parę lat temu głośno było o wyborach Miss Polski na wózku.
Finalistki konkursu często pojawiały się w tzw. telewizji śniadaniowej.
Pierwsze pytanie (ok, bardziej opanowany dziennikarz poczekał może do drugiego)
to moje ulubione "Dlaczego jeździsz? To był wypadek? Opowiedz o tym"
(Już pomijam fakt przygotowania do tych wywiadów i wpadka pani Richardson,
która do dziewczyny z dystrofią mięśniową powiedziała, żeby ta się
uśmiechnęła... naprawdę!)
Ale we wspomnianych mediach jest
też druga strona medalu - osoby udzielające tych wywiadów, które często mówią o
przyczynach swojej niepełnosprawności. Nasuwa mi się tylko jedno pytanie - jaki
jest tego cel? Tyle się mówi, że "my" niepełnosprawni chcemy być
traktowani jak osoby sprawne. Ale jak mam być postrzegana po postu, jako
kobieta, skoro wciąż kreuje się tak naprawdę postawę postrzegania osoby na
wózku przez pryzmat tego, że na takowym się porusza, a wiele osób na wózku swoim
zachowaniem takiej postawie "przyklaskuje".
Przyznaję, raz popełniłam błąd w
tym względzie. Pięć lat temu udzieliłam wywiadu, kiedy stworzyłam i
realizowałam projekt, którego celem było sprawdzenie dostępności dla osób na
wózkach poznańskich przystanków komunikacji miejskiej. Rozmawiałam wówczas z
dziennikarką, która chciała napisać artykuł o akcji. Pytała mnie o konkrety, a
całe spotkanie przebiegło w miłej, luźnej atmosferze. Po rozmowie, kiedy już
się żegnałyśmy, pani zapytała mnie, tak po prostu "z ciekawości"
dlaczego jeżdżę na wózku. Ja jej "tak po prostu" odpowiedziałam, ale
zastrzegłam, że jest to informacja dla niej, skoro pyta tak, o! Zgadnij jaka
informacja pojawiła się w pierwszym zdaniu wywiadu?...
Uwierz, byłam na siebie wściekła,
bo dałam się podejść. Ale ta sytuacja nauczyła mnie, żeby po prostu nie
rozmawiać na ten temat z kimś obcym. Nie widzę w tym po prostu żadnego sensu.
Zapytasz, dlaczego? Czy mam
problem z akceptacją tego, że jeżdżę na wózku? Ależ skąd, wprost przeciwnie! -
wózek to zdecydowanie część mojego ciała już od wielu lat i jest mi z tym
dobrze, ale... czy to, że mam widoczną niepełnosprawność zobowiązuje mnie do
tego, żeby jej przyczynę mieć wypisaną na czole?...
No właśnie, jest to moja osobista
sprawa. Taka samo jak twoją indywidualną sprawą jest ilość dotychczasowych
partnerów.
Komentarze
Prześlij komentarz